W 2005 roku Victoria wygrała lot narodowy St. Vincent. Na dystansie tysiąca kilometrów
pokonała 32149 innych gołębi. Była fenomenalnym gołębiem. Rewelacyjnie sprawdzała się w
rywalizacji lotowej oraz była wspaniałym ptakiem rozpłodowym. Wywodziła się ze skrzyżowania
Batenburga x Steketee. Była córką wnuczki słynnego Witbuika od Batenburga x syn Marseille od
Steketee z czystej rodziny Jan Aarden. Na rok przed zwycięstwem narodowym zdobyła 7. miejsce w
locie narodowym St. Vincent (w strefie 2.) przeciwko 6385 gołębiom. Chcąc zachować jej wyjątkowe
geny łączyłem swoje ptaki w silnym pokrewieństwie. Śmiało mogę stwierdzić, że obecnie w
praktycznie każdej parze w moim gołębniku rozpłodowym, przynajmniej jeden z partnerów jest
dzieckiem, wnukiem czy po prostu gołębiem wywodzącym się z linii Victorii.
Oglądając Twoje gołębniki zwróciliśmy uwagę, że przystosowane są one do dwóch metod
prowadzenia lotników. Klasycznego wdowieństwa samców oraz naturalnej metody
gniazdowej. Jak prowadzisz obie grupy?
Pierwsza ze wspomnianych grup (wdowce) trenuje dwa razy dziennie po godzinie
aktywnego oblotu wokół gołębników. Wloty są zamknięte z wyjątkiem ostatnich 10 minut treningu,
podczas których mogą swobodnie wlatywać i wylatywać z gołębnika. Dla poprawy motywacji, raz w tygodniu, po powrocie z lotu konkursowego wpuszczane są do nich partnerki, z którymi przebywają przez pół dnia, a nawet całą noc. Partnerki dostają wszystkie samce, nawet te, które nie uczestniczyły w danym locie. Poza partnerkami, silną motywacją są dla nich gniazda. Wierzę, że to właśnie terytorium jest czynnikiem, który je najbardziej motywuje. Z tego powodu staram się wprowadzać drobne zmiany w ich przedziałach, by wzbudzić między nimi dodatkową konkurencję.
Mam tu na myśli na przykład zmienianie lub usuwanie niektórych cel, ich przymykanie lub całkowite
zamykanie, odwracanie misek czy też wpuszczanie dodatkowych samców. Wszystkie te zabiegi są
dodatkowymi bodźcami motywującymi moje wdowce.
Lotuję również gniazdówką. W metodzie naturalnej najlepiej sprawdzają mi się gołębie
koszowane w 10-14 dniu od złożenia jajek. Wówczas mają największy ciąg do gniazda. Gołębie
prowadzone tą metodą również muszą trenować co najmniej 2 razy dziennie. Przeważnie z rana
mają otwarte wloty przez dwie godziny, natomiast po południu wymagam od nich 1,5 godzinnego,
aktywnego oblotu.
Odpowiednia motywacja i trening to podstawy budowania formy lotowej. Z pewnością
musisz przykładać do tych elementów przygotowań sporo uwagi.
Przed rozpoczęciem startów w wyścigach długodystansowych staram się startować w
wyścigach co tydzień, począwszy od końca kwietnia. Preferuję również, aby moje lotniki, w ramach
przygotowań, miały zaliczony co najmniej jeden wyścig na dystansie 500-600 kilometrów. Następnie
daję im tydzień odpoczynku od startów w lotach, zanim wezmą udział w ważnej rywalizacji
długodystansowej.
Staram się stworzyć sytuację, w której dwa samce rywalizują o to samo miejsce w
gołębniku. Gołąb, który zwycięża jest koszowany na następny lot. Kiedy wraca, to jego konkurent
jest „panem” tego gniazda i to właśnie on idzie na kolejny lot.
Wierzysz w siłę więzi na linii gołąb-hodowca jako dodatkowego bodźca motywacyjnego?
Oczywiście. Dużo uwagi poświęcam moim lotnikom i znam je doskonale. One również są
przyzwyczajone do mojej obecności w gołębniku i często zauważam jak dobrze na mnie reagują.
Częste przebywanie w gołębniku sprzyja dokładnemu poznaniu indywidualnych zachowań
poszczególnych gołębi. Myślę, że jest to bardzo ważne, ponieważ wtedy jesteśmy w stanie szybko
wychwycić różnego rodzaju zmiany. Zarówno te pozytywne jak i te, które powinny budzić nasz
niepokój, a na pewno baczniejsze zainteresowanie. Jest to również jedyny sposób, aby wygrać z
niewielką drużyną z konkurencją wielkich hodowli.
Jak poznajesz, że Twoje lotniki są w dobrej formie lotowej?
Śmieję się, że powinny wyglądać jakby dopiero wróciły od fryzjera, czyli wyglądać na
mniejsze niż w rzeczywistości są. Hodowca powinien czuć, że są nabite, ale mają mniejszą wagę.
Wdowce muszą aktywnie fruwać w powietrzu, a gołębie z gniazdówki powinny zataczać dużo większe
kręgi niż wokół gołębnika. Muszą latać wokół całej najbliższej okolicy.
Przygotowując się do naszej rozmowy, trafiłem na film w Internecie , w którym
pokazujesz ciekawą technikę wymuszania aktywnych oblotów swoich gołębi.
Już prawie o tym zapomniałem. Wspomniany film nagrywaliśmy ładnych parę lat temu, ale
do tej pory nie stracił on nic na swojej aktualności. Rzeczywiście do wymuszania oblotów często
używam balonu napełnionego helem, który przywiązuję do tyczki umiejscowionej przy gołębniku.
Jest to bardzo dobre rozwiązanie pomagające utrzymywać gołębie w formie lotowej, zapewniając
kontrolę nad ich aktywnym treningiem. Powiewający nad gołębnikiem kolorowy balon wypełniony
helem działa nawet przy bardzo słabym wietrze, jest łatwy w użyciu i praktycznie nie hałasuje. Jest
stosunkowo tani w zakupie i dodatkowo stanowi ochronę przed drapieżnikami. Można kupić gotowe,
napompowane balony, ale w perspektywie długofalowej lepszym rozwiązaniem wydaje się być zakup
małej butli z helem i samodzielne pompowanie balonów. Wówczas koszty są zdecydowanie niższe.
Używasz balonów przez cały sezon?
Nie ma takiej potrzeby. Ze względu na ataki jastrzębi od stycznia do połowy marca moje lotniki są
zamknięte w gołębniku. W tym czasie nie latają i odzwyczajają się od tej aktywności. W związku z
tym po kilku dniach od wznowienia oblotów, gdy już się trochę rozlatają, muszę im trochę pomóc w
aktywniejszym trenowaniu. Wówczas z pomocą przychodzi mi flaga lub wspomniany balon. Na ogół
po dwóch tygodniach nie ma już potrzeby wymuszania oblotów. Gołąbie łapią formę i same chętnie
trenują przez wyznaczony przeze mnie czas.
Twoim nadrzędnym celem jest rywalizacja w lotach dalekodystansowych. Sam
wspominałeś, że w ostatnim czasie loty te są bardzo wymagające i praktycznie rzadko
kiedy kończą się w dniu startu. W związku z tym, niezbędnym wydaje się indywidualne
podejście do trenowania ptaków, które wróciły właśnie z lotu, czy na przykład tych, które
pauzowały.
Masz rację. Gołębie, które wracają z ciężkiego lotu na ogół pozostają w gołębniku przez co najmniej
3 dni, ponieważ zakłócają intensywność treningu innych ptaków. Daję im czas na spokojną
regenerację i odbudowę po trudzie jaki miały do pokonania.
Z kolei ptakom, które od co najmniej dwóch tygodni nie uczestniczyły w żadnym locie,
organizuję prywatne wywózki. Nie jeżdżę daleko. Z reguły mają do pokonania dystans około 30
kilometrów. Wywózki te nie mają na celu budowania formy lotowej, a raczej utrzymanie gołębi w
rytmie konkursowym.
Gdy wywozisz swoje lotniki, to startują one całą grupą czy preferujesz indywidualne
wypuszczenia?
Moim zdaniem indywidualne wypuszczenia nie są dobrym rozwiązaniem. Gołąb jest
zwierzęciem stadnym, nauczonym latania w grupie. Wydaje mi się, że prędkości gołębi latających w
grupie, podobnie jak kolarzy jadących w peletonie, są znacznie wyższe. Dzięki wzajemnej
współpracy są w stanie uzyskać wyższą średnią prędkość indywidualną.
Jak karmisz swoje gołębie?
W sezonie lotowym podaję im przygotowywaną przez siebie mieszankę składającą się w
1/3 części z jęczmienia, 1/3 części niełuskanego brązowego ryżu i 1/3 części gotowej karmy lotowej.
Na 3 dni przed koszowaniem lotniki otrzymują bogate i tłuste mieszanki zawierające drobne i tłuste
nasiona wzbogacane o orzeszki ziemne.
A co z suplementami diety?
Poza sezonem lotowym w wodzie zawsze pływa czosnek, a w sezonie stawiam na produkty
marki Travipharma zgodnie z zalecanym przez nich programem. Szczególnie cenię preparat Forte
Vita, który podaję gołębiom przez cały rok, minimum raz w tygodniu.
Utrzymanie stada w odpowiedniej kondycji zdrowotnej jest absolutną podstawą, jeśli chce
się myśleć o poważnym ściganiu. Jak sobie radzisz w tej kwestii?
Co roku przed sezonem lotowym odwiedzam lecznicę Belgica de Weerd w Bredzie i
postępuję zgodnie z ich zaleceniami. Poza tym sam staram się radzić sobie z opieką zdrowotną nad
moim stadem. Hoduję gołębie od kilkudziesięciu lat. Przez ten czas zdążyłem nauczyć się naprawdę
wiele. Poza tym staram się dobrze poznać swoje ptaki, dzięki czemu jestem w stanie bardzo szybko
zauważyć, że dzieje się z nimi coś niepokojącego, a co za tym idzie, odpowiednio wcześnie
zareagować. Jeśli jednak temat mnie przerasta i jest poważniejszy, niż wyglądał na pierwszy rzut
oka, to ponownie kontaktuję się z lekarzem weterynarii.
Jakaś profilaktyka, szczepienia?
Każdego roku szczepię swoje gołębie przeciwko paramyksowirozie. Przed sezonem staram
się podać im coś przeciwko pasożytom wewnętrznym, a zimą szczepię je przeciwko salmonellozie.
Młode dodatkowo szczepię przeciwko ospie.
W profilaktyce zdrowotnej niezmiernie ważna jest selekcja. Oczywiście nie mówię tu o tej
posezonowej opartej na analizie wyników lotowych. Chodzi mi o systematyczne usuwanie gołębi,
które nie mogą pozostawać zdrowe w naszym systemie oraz tych, które nie potrafią odzyskać dobrej
kondycji w podobnym czasie jak reszta stada. Będąc konsekwentnym w tej kwestii, jestem w stanie
uniknąć wielu niepotrzebnych problemów zdrowotnych w mojej hodowli.
Opisując swoje gołębniki wspominałeś, że generalne porządki przeprowadzasz w nich
tylko raz w roku. Podejrzewam, że dzięki temu Twoje ptaki nabywają i budują naturalną
odporność.
Dokładnie tak. Taki mam system, który jak widać chyba sprawdza się całkiem dobrze.
Gołębniki czyszczę tylko raz w roku, natomiast cele praktycznie każdego dnia. W sezonie lotowym
poidła wymieniam dwa razy dziennie, a poza sezonem tylko raz w tygodniu. Wodę uzupełniam bez
zlewania tego co zostało. Wierzę w naturalne zdrowie, budowanie odporności w oparciu o hartowanie
się gołębi i uodparnianiu na obecne w gołębniku patogeny. Ptaki, które nie potrafią przetrwać w
moim systemie prowadzenia hodowli zostają usuwane.
Kąpiesz swoje gołębie? Jak to wygląda i kiedy to robisz?
Jeśli jest to możliwe, to kąpiele staram się organizować minimum raz w tygodniu. Nie mam
określonego dnia tygodnia, w którym moje gołębie są kąpane. Staram się dostosowywać termin
kąpieli do warunków atmosferycznych oraz formy moich lotników.
Sezon lotowy mamy praktycznie omówiony. Nie oznacza to jednak, że wraz z
zakończeniem lotów kończą się obowiązki hodowcy. Często mówi się, że najważniejszą
pracę trzeba wykonać właśnie jesienią. Mowa tu o rzetelnej selekcji oraz prawidłowym
przeprowadzeniu lotników przez okres pierzenia. Bo właśnie od jakości nowego
upierzenia zleżeć będą wyniki lotowe w przyszłym sezonie.
Jak już wspominałem, selekcję pod kątem zdrowotnym przeprowadzam regularnie przez
cały rok. Jeśli tylko jakieś gołębie zdecydowanie odstają od reszty stada, to są usuwane. Po
zakończonym sezonie lotowym staram się również przeselekcjonować moje ptaki, tym razem biorąc
pod uwagę ich osiągnięcia lotowe. Przyjąłem cztery kryteria oceny gołębi. Po pierwsze, to o czym
przed chwilą wspominałem, czyli zdrowie. Po drugie wyniki lotowe, czyli jakość zdobywanych
konkursów. Po trzecie pochodzenie i osiągnięcia rodziców, czy rodzeństwa. No i po czwarte i
ostatnie, moje subiektywne odczucia. Jestem święcie przekonany, że odpowiednia selekcja,
regularne wzmacnianie stada, a co za tym idzie, podnoszenie jego wartości lotowej i rozpłodowej są
o wiele skuteczniejszymi metodami poprawienia wyników lotowych, niż stosowanie niezliczonej liczby
magicznych suplementów.
Po zakończeniu sezonu lotów konkursowych moje lotniki dużą część dnia przebywają poza
gołębnikiem robiąc to co chcą. Wdowce są połączone ze swoimi partnerkami i w nagrodę, za trudy
minionego sezonu lotowego pozwalam im wychować młode.
Po odsadzeniu młodych rozdzielasz lotniki, aby mogły się spokojnie wypierzyć w swoich
boksach?
Nie. Partnerzy przebywają wspólnie praktycznie całą zimę. Rozdzielam je dopiero na kilka
tygodni przed planowanym wiosennym parowaniem. W tym szczególnym czasie bardzo ważne jest
odpowiednie karmienie. Podawana mieszanka powinna być bardzo dobrej jakości. Nie można
korzystać z półśrodków. Karmię więc swoje gołębie bogatą i zróżnicowaną mieszanką pierzeniową, a
one same wybierają to co jest im najpotrzebniejsze i to na co mają największą ochotę. Dodatkowo
dostają w tym czasie preparat zawierający minerały i pierwiastki śladowe, by nowe upierzenie było
jak najlepszej jakości. Nie kombinuję i nic więcej im nie podaję. Staram się ufać naturze i jej nie
poprawiać. Gołębie nie popełniają błędów. Hodowcom się one zdarzają. Nieraz już powtarzałem, że
sport gołębiarski nie jest tak skomplikowany jak często mogłoby się nam wydawać.
Po spierzeniu się lotników podawana im karma ulega zmianie?
Dokładnie tak. Aby zbytnio nie przytyły, podczas zimowej przerwy od latania, dostają
mieszankę, przygotowywaną w proporcjach 1:1, w której skład wchodzi jęczmień i oryginalna karma
jednego z uznanych belgijskich producentów.
Przelotowane młode dołączają do starszych kolegów po zakończeniu swoich lotów?
Nie. Przenoszę je dopiero wiosną podczas parowania.
Skoro już o tym wspomniałeś, to pociągnijmy ten temat. Jak wygląda wiosenne parowanie
gołębi w Twojej hodowli?
Gołębie prowadzone klasykiem samców łączę w pary w połowie marca. Wychowują po
jednym młodym i są rozdzielane. Z kolei lotniki z gniazdówki, łączę ponownie, tak by na pierwszy
maraton szły 10-14 dni od zniesienia jajek.
A co z gołębiami rozpłodowymi?
Jeżeli chodzi o ptaki rozpłodowe, to sam starannie dobieram pary w oparciu o swoje
doświadczenie. Obecnie w celach hodowlanych używam bardzo silnych połączeń inbredowych z
rodziny mojej słynnej Victorii. Łączę ojca z córką, matkę z synem itp. Praktycznie w każdej parze w
gołębniku rozpłodowym, przynajmniej jeden z partnerów jest mocnym inbredem na Victorię. Robię
tak, ponieważ ptaki z tej rodziny już ośmiokrotnie wygrywały loty narodowe i pięciokrotnie
zdobywały tytuły najlepszych asów lotowych na szczeblu ogólnokrajowym.
Dobierając gołębie w pary, zwracasz uwagę na ich oczy?
Tak, ale zdecydowanie ważniejsze jest dla mnie pochodzenie, budowa, jakość mięśni czy upierzenia.
Dużo lęgów wyciągasz?
Z lotników po jednym na wiosnę i na jesień. Natomiast w rozpłodzie nawet 6 lęgów w ciągu roku.
A w jakim wieku odsadzasz młode od rodziców?
Staram się to robić, gdy mają pomiędzy 25 a 30 dni.
Oczywiście przed puszczeniem gołębi w pary przechodzisz na bogatsze karmienie.
Zdecydowanie tak. Na około dwa tygodnie przed łączeniem w pary, stopniowo zmieniam
skład podawanej gołębiom mieszanki. Docelowa karma jest zdecydowanie bardziej zróżnicowana i
bogatsza w składniki odżywcze. Z reguły jest to gotowa mieszanka odchowowa, dedykowana na ten
właśnie okres w roku hodowlanym. Cały czas kontynuuję podawanie im preparatu Forte Vita marki
Travipharma.
ończąc, poproszę Cię jeszcze, byś opowiedział naszym czytelnikom jak postępujesz z
gołębiami młodymi.
Jak już wspominałem na samym początku, lotowanie gołębiami młodymi traktuję jako etap
przygotowawczy do dorosłego ścigania. Staram się dobrze przygotować młode, ale nie przykładam
uwagi do osiąganych przez nie wyników.
Standardowo szczepię je przeciwko paramyksowirozie oraz ospie. Poza tym nie dostają
żadnych leków. Kiedy są chore i nie wracają do zdrowia, to są eliminowane. Dotyczy to również
choroby młodych, z którą od czasu do czasu mam przejściowe problemy.
Staram się stwarzać młodym lotnikom odpowiednie warunki, by mogły dobrze się rozwijać,
więc karmię je lepiej i mocniej niż tylko by zaspokoić ich głód. Jeśli jest to możliwe, to trenuję je w
klubie w lotach do 250 kilometrów.
Mimo ograniczonego czasu udało się nam trochę od Ciebie wyciągnąć. Wierzę, że nie
powiedziałeś jeszcze ostatniego słowa. Jakie więc cele stawiasz przed sobą w najbliższej
przyszłości?
Moim nadrzędnym celem w sporcie gołębiarskim jest cieszyć się nim i mieć przyjemność z
lotowania. Chciałbym także wygrać klasyfikację międzynarodową w jakimś prestiżowym locie
dalekodystansowym. Zbliżałem się do tego zwycięstwa w przeszłości. Byłem o przysłowiowy włos od
końcowego triumfu, ale zawsze ktoś okazywał się minimalnie lepszy. W klasyfikacji międzynarodowej
udawało mi się sięgać po 2., 5. czy 7. konkurs. W końcu chciałbym być pierwszy. Wiem, że nie
będzie to łatwe, bo konkurencja jest ogromna, ale jak już mam stawiać sobie cele, to tylko ambitne.
Bardzo dziękuję za rozmowę i mam nadzieję, że jeszcze kiedyś uda się nam porozmawiać,
by dokładniej przedstawić naszym czytelnikom specyfikę prowadzenia lotników
rywalizujących w lotach dalekodystansowych.
Również bardzo dziękuję i pozdrawiam wszystkich polskich hodowców, czytających
Poradnik Hodowcy.